poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Szalony "Jakub"

No i poszliśmy...po raz ósmy.


Zamiar był konkretny: dojść do Tuchowa, a wg szlakowskazów przed nami odległość 37 km. Wyszło nieco więcej - u Rysia S. 40,37 km., u mnie 40,93 km. (obie statystyki wg Endomondo (!?).

No ale nie ma się co sprzeczać o 500 m :)



Wyruszyliśmy z Gumnisk, gdzie zakończyliśmy poprzedni, siódmy odcinek drogi. Zaczęło się dość ostrym podejściem przez las do Polany Kałużówka, gdzie znajdują się mogiły poległych w bitwie podczas akcji Burza w 1944 roku. T tu miała sie stoczyć jedna z większych bitew partyzanckich w tej części Polski. A oddziałami dowodził mjr Adam Lazarowicz, żołnierz podziemia, zastępca prezesa IV Zarządu Głównego Zrzeszenia WiN płk Łukasza Cieplińskiego. To ten sam, którego pomnik stoi w Rzeszowie wśród kilku "żołnierzy wyklętych", w tym kpt. Józefa Batorego.



Powoli zbliżaliśmy się do Pilzna. Pogoda wisząca, straszyło deszczem, śniegiem, trochę pochlapało, posypało i w końcu doszliśmy.  Tu potężna śnieżyca, która zapędziła nas do...cukierni w rynku.



Tu odpoczęliśmy dobre pół godziny, korzystając z przepysznych wyrobów cukierni "Desoń". Gorąca kawa postawiła niejednego z nas na nogi. Wewnątrz uwagę zwróciła galeria obrazów sygnowanych nazwiskiem Desoń (właściciele cukierni).

Pogoda poprawiła się i poszliśmy dalej, gdyż przed nami jeszcze było 24 km. Krajobrazy zaczynały sie coraz ciekawsze, a kolory coraz bardziej wiosenne.



Teren coraz ciekawszy, widokowy, sporo panoram na pogórze Ciężkowickie, a chwilami nawet pasmo Magurskie Beskidu Niskiego. Dochodzimy do przysiółka Słotowa, gdzie wg przewodnika po szlaku mieliśmy zobaczyć kaplicę Martki Boskiej Czystych Wód. Kaplica z zewnątrz nie zrobiła większego wrażenia, jest prawie niezuważalna. Nas jednak idących drogą zauważył starszy pan, który zaczął nas wypytywać i namówił do odwiedzenia kaplicy. Zewnątrz nic takiego, ale za to wnętrze!



Po ciekawej kilkunastominutowej rozmowie z opiekunem kaplicy i złożeniu pamiątkowego wpisu w kronice, ruszyliśmy dalej. Dowiedzieliśmy się też przy okazji, że droga św. Jakuba (święty stoi w osobnej kapliczce przed kaplicą Matki Boskiej) jest dość licznie uczęśzczana i to nie tylko przez Polaków.

Dotarliśmy do miejscowości Zwiernik, gdzie przekroczyliśmy granicę. Na szczęście jedynie województw: podkarpackiego i małopolskiego. Po 216 km. przejścia po Podkarpaciu!

Do Tuchowa już było blisko.


Zmęczeni, ale szczęśliwi, że to już koniec zeszliśmy, nawet zbiegając w dół w kierunku widocznego z oddala busa.

Przeszliśmy w ponad 9 godzin 40 km z kawałkiem. To był najdłuższy i chyba najbardziej szalony odcinek.

Dziękuję wszystkim 12 osobom, które zdecydowały się na to szaleństwo i w mimo wszystko sprzyjającej pogodzie przeszły tą odległość. Zbliżamy się do Tarnowa, dokąd mamy 16 km. Następny odcinek szykuje sie krótszy, bo "zaledwie" 32 km do Wojnicza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz