W zasadzie to ostatnie spotkanie, ostatnie pożegnanie...
"Jestem małym facetem z największym na świecie optymizmem" - to jego słowa z jednego wywiadu. Tak mówił o sobie, wszędzie było go pełno. Cały czas w ruchu, ciągle nowe pomysły, nowe marzenia.
Jeden z większych polskich współczesnych podróżników. Zresztą zmarł najpiękniej jak mógł sobie chyba wymarzyć - na szczycie Kilimandżaro informacja na facebooku
Zresztą tych podróży w jego życiu było bardzo wiele, szczególnie tych morskich, transatlantyckich. W końcu to on i to trzykrotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki - 2 razy z Afryki do Ameryki i raz, w 2017 roku z Nowego Jorku do Francji. Ale to nie jedyne jego wyczyny. Te są najsłynniejsze. Za te dostawał najważniejsze w świecie podróżniczym nagrody. Polskie Kolosy (czterokrotnie!!! w tym Super Kolos), został też w 2015 roku podróżnikiem roku "National Geographic". Odznaczany przez prezydenta RP.
Ciągle nie mogę w to uwierzyć...jeszcze nie dawno miałem przyjemność spotkać się z Olkiem w Kolbuszowej. Najpierw było spotkanie w Miejskim Domu Kultury, gdzie pełna sala (prawie 200 osób!) słuchało wspaniałej morskiej opowieści niewielkiego, ciągle "rapującego" małego, wielkiego człowieka który przez dwie godziny niestrudzony opowiadał o swoich kajakarskich przygodach. Ogromną salwę śmiechu wzbudził opowieścią o swoim spotkaniu na oceanie z ogromnym tankowcem, podczas gdy on był na swym kajaku. Po spotkaniu podpisywał książki, które przywiózł w plecaku na spotkanie w Rzeszowie. "Może mnie nie zabiją, że nie przywiozłem do nich książek" - podsumował Olo, podpisując wszystkie książki dla uczestników kolbuszowskiego spotkania.
Potem było już nieoficjalnie...dwie godziny rozmowy oko w oko w hotelu Fundacji na stadionie, gdzie Olo nocował przed swą podróżą na spotkanie do Rzeszowa. Tam też wziął udział jako gość specjalny w nocnym biegu na płycie lotniska w Jasionce.
Wspaniały, ciepły, wielki człowiek. Olku będzie nam Ciebie brakować