Biescadzkie drezyny rowerowe, bo tak właściwie nazywa się ta atrakcja, istnieje dopiero drugi sezon. Drugi, a już stała się niezwykłą atrakcją. Niezwykłą, gdyż wystarczył pomysł Janusza Demkowicza na wykorzystanie nieczynnej linii kolejowej nr 108. Do tego dołożył pieniądze i dopracowane pomysłu w każdym szczególe. Właściwie to linia ożyła z tą tylko różnicą, że nir jeżdżą po niej pociągi, a drezyny.
Całość mieści się w Uhercach Mineralnych, na starej stacji kolejowej. Tu fajny sklepik, sporo pamiątek związanych z samymi drezynami, a także z Bieszczadami. No i przemiła obsługa samego Janusza. Wielkiego człowieka o ciepłym uśmiechu.
zaraz wsiadamy i ruszamy |
Ja wybrałem trasę w kierunku Leska, do Łukawicy. 24 km. 12 w jedną stronę i 12 z powrotem po kilkunatsominutowym odpoczynku. Po drodze niewieli tunel. Atrakcja jest bezpieczna, gdyż w składzie drezyn jedzie dwóch panów kierujących ruchem. Przy przejeździe przez drogę wstrzymują ruch, aby drezyny mogły przejechać. Łącznie około 2,5 godziny. W drezynie jedzie 4 osoby. Dwie siedzi na rowerku i pedałuje, dwie siedzi na kanapie. A potem zmiana.
Zapraszam na stronę internetową drezyn oraz na facebooka
Tu też ciekawa recenzja w Nowinach
przed tunelem |
na stacji w Uhercach |
Zapraszam. Warto skorzystać i przejechać się. Ja wybieram się we wrześniu. Obiecałem bowiem dzieciakom z Kolbuszowskiej Akademii Małego Turysty, że jeszcze raz wybierzemy się w Bieszczady i po drodze przejedziemy drezynami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz