To moje ulubione góry, choć jest wiele miejsc, które unikam w Bieszczadach. Nie lubię chodzić na Połoninę Wetlińską. Te tłumy przy schronisku Lutka Pińczuka zatrważają mnie. Nie lubię Tarnicy i pielgrzymek tam ciągnących. To taki bieszczadzki Giewont. Lubię natomiast Połoninę Caryńską, skąd widoki są piękniejsze niż z Połoniny Wetlińskiej. Trasa po Caryńskiej jest prosta, nie wymaga wiele wysiłku, ale widoki! Piękne!
Ja w Bieszczadach polecam doliny. Te nie wymagają wielu przygotowań do wędrówki i żelaznej kondycji. Jest ich sporo, są pozostałością po nieistniejących, wysiedlonych po wojnie wsiach. Godne polecenia są doliny Caryńskiego, Rabego czy choćby Łopienki. Te dwie ostatnie miałem okazję zwiedzać podczas ostatniego wyjazdu w zeszłym tygodniu. Opiszę je w następnych postach.
Wyjazd rodzinny, wraz z Jasiem, który w górach czuł się jak u siebie. Doskonale znosił wycieczki, zarówno te w samochodzie, jak i u taty w nosidle, które polubił zresztą. Przez cały tydzień mieszkaliśmy w doskonałych warunkach w domkach letniskowych w miejscowości Stężnica, koło Baligrodu. Wszędzie blisko - do Cisnej 20 km., nad Jezioro Solińskie do Wołkowyi 8 km., do Polańczyka czy Soliny około 20 km. Atut tego miejsca: cisza, spokój i doskonała opieka właścicieli. Domki świetnie wyposażone, na 6 osób. Polecam to miejsce www.uroczysko.bieszczady24.pl (nasz domek to ten w środkowym rzędzie z bateriami słonecznymi na dachu). Chłopcy mieli raj, gdyż przed domkiem jest plac zabaw.
Jestem pewien, że jeszcze tam wrócimy...warto
Muzycznie o Bieszczadach. Nie jest to turystyczna piosenka, ale słowa doskonale oddają klimat tego miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz