niedziela, 30 października 2016

Do źródeł Sanu doszliśmy

Doszliśmy, choć nie było łatwo. Dlaczego? Na początku padał deszcz, zresztą przez całą drogę nas straszył. Potem błoto. Ale po kolei

Wyruszyliśmy z Kolbuszowej o 5 rano. 20 osób. Droga przebiegła bez zakłóceń, dopiero po minięciu Mucznego jakby zaczął się inny świat. I o dosłownie. Wszędzie pustka, tylko na lewo (na wschód) gdy się spojrzało widać było gdzieniegdzie słupki graniczne: ukraińskie i polskie. I San płynący, jakby uciekający z tych terenów w odwrotnym kierunku. Ale my uparcie jechaliśmy tam, gdzie nie było już nic. I droga nawet się skoczyła (parking w Bukowcu).

Ruszyliśmy po 9 godzinie.



Ruszyliśmy wg znaków ścieżki przyrodniczej "W dolinie górnego Sanu" (znaki biały kwadrat z przekątną niebieską linią). Droga poczatkowo ubita (resztki asfaltu sprzed 40 lat), następnie skręcała do pierwszej z miejscowości jaką była Beniowa. Piszę była, gdyż nieistnieje obecnie. Tu resztki cerkwiska i cmentarz.



I wtedy właśnie znów zaczęło padać (choć to za dużo powiedziane). Opad spowodował, że nasza trasa marszu stała sie coraz bardziej błotnista. Potem był jeszcze odpoczynek w schronie i droga do Sianek do grobu hrabiny Stroińskiej. I tu nam wreszcie zaświeciło słoneczko!



Z Sianek już było blisko do celu. I wreszcie są! Co? Ta kałuża to mają być źródła Sanu? A jednak. Nawet ukraiński obelisk o tym przypomina.




Powrót do parkingu przebiegł zdecydowanie szybciej i o 16 byliśmy już w busie. Łącznie udział w wyprawie wzięło 26 osób (bus + dwa samochody). Serdecznie dziekuję wszystkim za wspaniałą, ciepłą atmosferę i towarzystwo.

Już w busie zaczęliśmy planować kolejną wyprawę do źródeł. Tym razem Wisły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz